Ścigacz.pl

W drugi dzień Świąt (26.12) rowerzysta jadący ulicą Stysia we Wrocławiu wjechał w rozciągnięty w poprzek ulicy łańcuch. Mężczyzna mocno się poturbował, doznał urazu głowy i został odwieziony do szpitala przez karetkę pogotowia.

Miejsce, w którym doszło do zdarzenia, to fragment drogi wewnętrznej należącej do Spółdzielni Mieszkaniowej Wrocław - Południe. Łatwo sobie wyobrazić co stałoby się z motocyklistą, który nadziałby się na taką przeszkodę. Dlaczego władze Spółdzielni zdecydowały na zawieszenie bardzo niebezpiecznej pułapki?

Chodzi o to, że na tej części trasy pomiędzy ul. Stysia i ul. Lubuską parkują również zmotoryzowani, którzy nie są mieszkańcami okoliczny bloków. Łańcuch ma za zadanie uniemożliwić osobom z zewnątrz wjazd i parkowanie. O tym, że strefa jest pod zarządem SM, informują stosowne znaki. Jest również zakaz wjazdu dla innych samochodów poza pojazdami mieszkańców, oraz ograniczenie prędkości do 5 km/h.

Ale znaki znajdują się kilka metrów od rozciągniętego w poprzek drogi łańcucha, który w nocy jest po prostu bardzo słabo widoczny - do zdarzenia doszło ok. godziny 20. Zresztą nawet w dzień to miejsce może być bardzo niebezpieczne, wystarczy chwila nieuwagi, żeby wpakować się na przeszkodę.

Oczywiście Spółdzielnia Mieszkaniowa ma pełne prawo odgradzać zarządzaną przez siebie strefę, natomiast jeśli droga wewnętrzna łączy się z siecią dróg publicznych, nie można konstruować na niej instalacji, które mogą być niebezpieczne dla osób postronnych.

SM może grodzić drogę i postanowić sobie nawet podświetlony, sterowany elektronicznie szlaban, ale w przeciwieństwie do zardzewiałego łańcucha, certyfikowany szlaban jest doskonale widoczny dla każdego nadjeżdżającego pojazdu. Teraz sprawie na ulicy Stysia we Wrocławiu będzie musiała przyjrzeć się policja. I łańcuchowi też.